sobota, 19 kwietnia 2014

Godzilla kontra Król Ghidorah (Gojira tai Kingu Gidora) 1991 reż. Kazuki Omori

   Proszę Państwa, przed Wami jeden z najlepszych filmów o Godzilli!

OPIS:

   W Japonii pojawia się UFO, a jego tajemniczy przybysze nawiązują kontakt z rządem japońskim. Okazuje się, że to ludzie z przyszłości, którzy przybywają by zniszczyć Godzillę, aby zapobiec tragedii mającej nastąpić w następnych wiekach. Sytuacja się komplikuje, gdy po zlikwidowaniu Godzilli uderza nowy potwór – King Ghidorah.

Świetna historia i ciekawe postacie

   Jak (chyba) nigdy wcześniej i później, tym razem już w ciągu pierwszych dziesięciu minut twórcy łapią nas za pysk i bombardują informacjami wciągają w akcję filmu. Bo czego więcej chcieć: rok 2204, łódź podwodna znajduje ciało Króla Ghidory  bez jednej głowy, dowiadujemy się, że stracił ją w walce z Godzillą w XX wieku (gdybym nie znał tego filmu, to pomyślałbym, że to jakieś nawiązanie do serii Showa), dalej, pojawia się UFO nad Japonią, a gdzieś w tle informacje o człowieku, który widział żywego dinozaura. No naprawdę, mi ćwieka zabili.


   Postacie znów są ciekawe i wyraziste. Co prawda nie wiadomo, który już raz głównymi bohaterami są dziennikarz i naukowiec, ale tym razem wypadli naprawdę fajnie. Do tego tajemniczy pan Shindo i przybyła z przyszłości Emmy. Wobec takich bohaterów ciężko jest przejść obojętnie. A jak już przy nich jesteśmy, to jeszcze słówko o dialogach. Nie są ani złe, ani dobre, momentami nieco zbyt łopatologiczne, żeby widz wszystko zrozumiał, ale uszu nie drażnią.


Pułapki czasu

   Najmocniejszym punktem programu jest fabuła, chociaż posiada pewien istotny mankament - wątek podróży w czasie kuleje na całej linii. Sam za bardzo nie przepadam za tymi zawiłościami czasowymi, więc nie będę tu podawał konkretnych przykładów, każdy nawet średnio bystry widz zauważy te zgrzyty w czasie seansu. Powtarzając za Sleszem, również zapytam: skoro Godzilla kontra Król Ghidorah jest bezpośrednią kontynuacją Biollante, co dalej za tym idzie Godzilli z 1984 roku, to czemu wojsko nie sięgnęło po sprawdzone już sposoby załatwienia potwora, czyli sprowadzenie go do wulkanu lub zainfekowanie bakterią antynuklearną? Ale przymknijmy oko na te niedoróbki. Scenariusz wymiata jak nigdy. Otrzymujemy kilka zaskakujących zwrotów akcji, nie ma wręcz czasu na nudę, bo cały czas się coś dzieje. Film można by nawet podzielić na 2-3 osobne historie. A wszystko jest dobrze dopasowane i świetnie się zazębia, zarówno wątki ludzkie jak i sceny z potworami.


Tak się robi filmy o wielkich potworach!

   A jeśli już doszliśmy do potworów. Kostium Godzilli wychwalałem już przy okazji ostatniego wpisu, od tamtej pory nic się nie zmieniło. Doszedł za to rewelacyjny Król Ghidorah, to już nie ten trójgłowy wypłosz, którego znamy z serii Showa, nowy Ghidorah jest niesamowity. A scenografie? Spektakularne. Tak wielkich wieżowców jeszcze nie było. Całość dopracowana, podobnie jak efekty pirotechniczne i modele pojazdów wojskowych. Wszystko wyszło cudownie. Twórcy postarali się jeszcze o tyle, że otrzymujemy sporo scen z prawdziwymi pojazdami wojskowymi i sporą ilością statystów, to już nie robota na odwal się jak w latach 60'/70'. Efekty specjalne jak na rok 1992 są porażająco dobre, ba nawet nie jeden współczesny film mógłby pozazdrościć. To nie znaczy jednak, ze są idealne, pewne niedoróbki przebijają tu i ówdzie.

   A muzyka? Boska, po prostu boska, bo Akiry Ifukube rzecz jasna. To wszystko starsze kawałki, ale w nowych, bardziej energicznych aranżacjach. Hojnie rozrzucone przez twórców po całym filmie i dobrze dopasowane, tworzą specyficzny klimat.


   Walki potworów nie za długie, nie za krótkie, a w sam raz. Zachwycają zarówno kostiumy, jak i styl walki potworów (genialny Kenpachiro Satsuma!). Dobrze, że i ludzie mają wpływ na te pojedynki, a nie jak często bywało, są jedynie biernymi widzami. To naprawdę legendarne walki!

   To film, do którego warto wracać, polecam wszystkim!

8 komentarzy:

  1. dziadeksmieszek19 kwietnia 2014 10:08

    Jestem na tym blogu pierwszy raz i muszę przyznać, że teksty czyta się przyjemnie ;) Fajna recenzja tak w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Ty też nieźle dokazujesz na kanale :) Tylko co zrobimy jak już wszystko zrecenzujemy? :o

      Usuń
  2. Bardziej epicko już chyba nie będzie :D No może w Destruktorze jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety teraz nadchodzą z tego co pamiętam gorsze momenty z mothrą i bliźniaczkami wróżkami ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, już drugi raz się na mnie powołujesz, a ja jeszcze nie znalazłem okazji, co by się powołać na Ciebie. Jak nie będzie okazji, to się ją jeszcze zorganizuje ;)
    W "Godzilla kontra Król Ghidorah" jest masa nieścisłości związanych z chronologią i nie tylko, ale nie przeszkadza to wcale. Inspiracja "Terminatorem 2" wyszła mu na dobre i jest to póki co jedna z moich ulubionych odsłon cyklu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się niesamowicie podoba wątek żołnierzy z garnizonu na Lagos i pana Shindo. To był chyba pierwszy film, na którym widziałem Japończyków przedstawionych w czasie wojny w dobrym świetle.

      I w ogóle te mocarstwowe aspiracje filmowców: Japonia przyszłości wykupuje pół świata na własność; Japonia teraźniejszości dysponuje atomową łodzią podwodną z głowicami. Na mnie zrobiło to dobre wrażenie.

      Usuń
  5. Uwielbiam Godzilla vs king ghidorah, tylko jedyną wadą są te nasrane wszędzie dziury faburalne

    OdpowiedzUsuń