Co prawda nie ma tu wielkich potworów, ale poza tym jest to tego samego rodzaju film co inne sci-fi z wytwórni Toho.
OPIS:
W czasie badań oceanograficznych na skutek podwodnej erupcji wulkanu, batyskaf traci kontakt ze statkiem matką, naukowców ratuje znajdujący się w okolicy okręt podwodny Alfa. Okazuje się, że należy on do podwodnego miasta na szerokości geograficznej zero, w którym mieszkając najwybitniejsi naukowcy., a ich społeczność dysponuje zaawansowaną technologią. Kapitan statku Alfa McKenzie (Joseph Cotten) prowadzi jednocześnie ciągłą wojnę ze swoim antagonistą dr Malicem (Cesar Romero).
W czasie badań oceanograficznych na skutek podwodnej erupcji wulkanu, batyskaf traci kontakt ze statkiem matką, naukowców ratuje znajdujący się w okolicy okręt podwodny Alfa. Okazuje się, że należy on do podwodnego miasta na szerokości geograficznej zero, w którym mieszkając najwybitniejsi naukowcy., a ich społeczność dysponuje zaawansowaną technologią. Kapitan statku Alfa McKenzie (Joseph Cotten) prowadzi jednocześnie ciągłą wojnę ze swoim antagonistą dr Malicem (Cesar Romero).
Pomysł na podwodne miasto jest pewnym urozmaiceniem od kolejnych historii o najeździe kosmitów, czy wielkich potworach stąpających po ziemi. Tym bardziej, że miasto to jest utopią zamieszkaną przez wybitnych naukowców, których praca ma służyć dobru ludzkości. Do tego ludzie tam poznali sekret długowieczności i dysponują niesamowitą technologią, którą podziwiać możemy głównie pod postacią broni. Jasne nie jest to wybitnie oryginalny pomysł, a zlepek znanych już schematów, ale wyszło to całkiem ciekawie.
Konflikt dobra i zła ukazany jest w sposób dość oklepany. Mamy superbohatera i geniusza zła. Ich postacie są bardzo proste i niezbyt ciekawe. A do tego mają komiczny wizerunek... Ta apaszka i goła klata, czy ta peleryna... Heh. O strojach załogi już nie wspominając...
Bardzo fajnie za to wyszły podwodne starcia okrętów, pomysłowo i widowiskowo. Nie dość, że okręty wyglądają rewelacyjnie to wyposażone są w rozmaite nowinki techniczne i bronie, a kierują nimi świetni dowódcy, którzy swoimi przemyślanymi działaniami uatrakcyjniają walki.
Pomysł na eksperymenty również niezły, co prawda to nie przełom na miarę Wyspy doktora Morau, ale krzyżowanie ze sobą zwierząt i ludzi jest tu dość intrygujące. Szkoda że kostiumy wypadły raczej śmiesznie niż strasznie, ale cóż poradzić.
No i jak zawsze super makiety, scenografie i efekty specjalne, na poziomie innych podobnych produkcji. Momentami mogą zdawać się nieco dziecinne, ale to może przez dzisiejszy punkt widzenia.
I również jak zawsze mamy marne aktorstwo, z tym że marne nawet jak na styl tamtych lat.
W każdym razie polecam ten film, bo to świetna rozrywka.
coś mi świta że oglądałem to dawno temu bodajże na SAT1 ;-)
OdpowiedzUsuńTako i ja tam oglądałem za pierwszym razem :D W moim przypadku dużo lepszy film niż zapamiętałem.
Usuństare dobre czasy z niemieckimi kanałami w kablówce :) ile się filmów wtedy naoglądało nie tylko godzille czy king kongi japońskie ;-)pozdr
OdpowiedzUsuńJa z racji wieku ograniczałem się tylko do filmów o potworach, bo fabuła mnie nie interesowała, a jedynie chciałem pooglądać Godzille :D
UsuńJasne, jak ojciec oglądał inne filmy to też patrzyłem, ale byłem za mały by samemu domyślić się o co chodzi.
Obejrzałem ten film w kinie, początek lat 70 w Krakowie. Zaliczyłem wtedy też wszystkie Godzille
OdpowiedzUsuń