czwartek, 5 czerwca 2014

Godzilla kontra Kosmogodzilla (Gojira vs Supesugojira) 1994 reż. Kensho Yamashita

   Ten film zawsze oceniałem najniżej w serii Heisei. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy po dzisiejszym seansie nadal oceniam go jako jeden z najsłabszych, ale niejednokrotnie się pozytywnie zaskoczyłem.




OPIS:

   Ludzkość przygotowuje kolejnego wielkiego robota do walki z Godzillą. Jednocześnie naukowcy pracują nad projektem przejęcia telepatycznej władzy nad potworem. Tymczasem z kosmosu nadciąga nowy potwór stanowiący zagrożenie dla Ziemi.




   Przede wszystkim muzyka. Poza jednym jedynym motywem Ifukube, mamy tutaj utwory Takayukiego Hattori i jest to bardzo miła odmiana. Kompozycje tworzą wyjątkowy klimat i mocno podkreślają akcję, znakomicie dopasowując się do sytuacji. Towarzyszą nam od samego początku do końca i kiedy już jest po wszystkim, aż proszą się by odsłuchać je ponownie.


   Niestety już na początku otrzymałem pierwszy cios, mamy tutaj kolejnego wielkiego robota, ot powtórka schematu Mechagodzilli i może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to że Mogera wygląda żałośnie w porównaniu do poprzedniej machiny bojowej. Warto zauważyć, że jest kopią robota z filmu Mysterians, ale czemu akurat tak? Dziwne. Zresztą w ogóle coś twórcom zmysł estetyczny przy tej odsłonie szwankował, bo Junior, który już poprzednim razem wyglądał niepoważnie, w tym filmie prezentuje się wręcz kretyńsko i zupełnie nie pasuje.


   Wyjątkowo wątki ludzkie są tu nawet ciekawie nakreślone i chociaż często w trakcie oglądania irytują, to jednak nie nudzą i zostawiają miły posmak. Główną bohaterkę Miki po prostu lubię, chociaż jej rola nie szczególnie mi pasuje. Miłą odmianą jest narwaniec Yuki, żołnierz który obsesyjnie pragnie zabić Godzillę w akcie zemsty. Bardzo przypomina porucznika Gondo z Godzilli z 1984 roku i nic dziwnego, bo to jego przyjaciel i za jego śmierć się mści. Niestety momentami zachowania ludzi są nielogiczne, sztuczne, bądź po prostu dziwne (np. zupełny brak emocji w czasie i po walce Godzilli z Kosmogodzillą). Z kolei wątek sensacyjny, który się pojawia jest niestety upchnięty na siłę. Aha, no i jest czarny charakter, jak zobaczycie faceta, który wyda się Wam być gadowaty, to właśnie on, niestety trochę mało subtelnie wypadł.


   A skoro mówiłem o poruczniku Gondo to nawiązań do starszych filmów jest więcej, bo jeszcze Mothra i BiollanteA skoro mówimy o Mothrze... w tej części mamy chyba nawał wszystkiego co najgorsze w serii. Prócz wielkiej ćmy pojawiają się też kosmoski, chociaż w rzeczywistości znajdują się daleko w przestrzeni kosmicznej. Przy okazji Miki i jej telepatyczne bzdetki wysuwają się na pierwszy plan. No cóż, te czarodziejskie bzdury były może miłym lub chociaż znośnym urozmaiceniem fabuły w poprzednich częściach, ale tutaj telepatii mamy wręcz do obrzygania.


   Fabuła jest dość niezwykła, w zasadzie to można ją podzielić na dwie części: polowanie na Godzillę i walkę z Kosmogodzillą. Aż dziw, ale pierwszy wątek wydał mi się dużo ciekawszy. Zaś cała draka z Kosmogodzillą jedynie mnie znudziła (włączając w to finałową walkę). Swoją drogą za dużo tu magii i paranauki. Prócz Mothry i kosmosek, a także całej hecy z telepatią Miki, dochodzi jeszcze... hmmm... nie wiem jak to określić, ale ten film trochę przypomina baśń czy też fantasy. Tak skojarzyło mi się zarówno przez motyw porwania młodego, jak i efekty specjalne z kryształami i wszelkimi przebłyskami mocy. Nie, to nie jest typowy film z wielkimi potworami, chociaż zachowuje pozory sci-fi.


   Nie wiedzieć czemu zrezygnowano z czołgów, maserów, samolotów i ogólnie rzecz biorąc broni ciężkiego kalibru, która była zawsze ważnym elementem każdego filmu. Poza niewielką bitwą morską Godzilli z okrętami, może się cieszyć jedynie starciami potworów z Mogerą, ewentualnie z żołnierzami uzbrojonymi w broń ręczną. O nie... ja się tak nie bawię :P


   Od strony technicznej pojawiają się pierwsze efekty komputerowe. Rozumiem że twórcy byli ciekawi i chcieli wykorzystać nowinki techniczne, czy to by urozmaicić produkcję, czy to by zaoszczędzić sobie pracy, niestety teraz po latach wygląda to kiepsko.


   Na plus za to przepiękne zdjęcia Godzilli, chyba nigdzie jeszcze nie było tak urzekających widoczków z Królem Potworów. Heh, jakby pozował :D Niestety nadmiar kiczowatych efektów specjalnych, czy scenografii w innych scenach obniża te walory.


   Ten film zdecydowanie różni się od pozostałych. Jest trochę niespójny, dziwny i kiczowaty, ale ciekawy, a nawet ważny dla serii, bo pokazuje jakich pułapek uniknęli inni reżyserzy, a jakie szansy zmarnowali.


1 komentarz: