sobota, 11 stycznia 2014

Zniszczyć wszystkie potwory (Kaijû sôshingeki) 1968 reż. Ishirô Honda

   Chyba zaczyna mi się dobra passa. Po tym jak Syn Godzilli zrobił na mnie dobre wrażenie, spodziewałem się, że z następnym filmem wróci nijakość i bylejakość, a tu niespodzianka, Zniszczyć wszystkie potwory to kolejny udany obraz, pozytywnie zaskakujący pod wieloma względami.

OPIS:
   Rok 1999. Ludzkość w końcu poskromiła potwory umieszczając je na odludnej wyspie. Pewnego dnia zostają one uwolnione i ruszają niszczyć świat. Okazuje się, że stoją za tym kosmici dążący do podbicia Ziemi.

   Największym atutem tego filmu jest liczba potworów. Pojawiają się niemal wszystkie z serii Godzilli (prócz King Konga i Ebiraha) i kilka innych (Varan, Baragon, Manda). Daje to prawdziwą mieszankę wybuchową i ucztę dla miłośników kaiju. Kostiumy są dopracowane i cieszą oko. Nawet Godzilla zgubił gdzieś ten tępy wyraz pyska z poprzedniego filmu, prezentując zupełnie nową, lepszą facjatę.


   Kolejnym mocnym punktem jest fabuła: zaskakująca i dobrze poprowadzona. Aktorzy sprawili się całkiem nieźle, a wykreowane przez nich postacie był wyraziste i warte polubienia, szczególnie charyzmatyczny kapitan SY-3 Katsuo (Akira Kubo), może nie ma w sobie tyle wdzięku co astronauta Glenn (Nick Adams) z Inwazji potworów, ale i tak warto zwrócić na niego uwagę. Co ważne bohaterowie nie pajacują, nie rzucają na lewo i prawo żenującymi żartami, a podchodzą do rozgrywających się spraw. Film nadal nadaje się dla dzieci, ale co ważne już nie tylko dla dzieci. I chociaż pomysł na atak kosmitów chcących zapanować nad Ziemią wydaje się banalny to są to tylko pozory, zagłębiwszy się w szczegóły, naszym oczom ukazuje się ciekawa historia z mnóstwem oryginalnych wątków, że wspomnę o: kontroli umysłów, podziemnej cywilizacji, czy nieorganicznych formach życia.


   Sam konflikt Ziemian z kosmitami również nie należy do typowych. Nie kończy się równie szybko jak zaczyna, rozstrzygnięty jedną batalią, a całą kampanią. Na przemian przewagę osiągają w niej obie strony konfliktu, wykorzystując rozmaite środki i plany do pobicia przeciwnika. I tak jak nie brakuje w filmie potworów, tak i możemy nacieszyć oczy ogromną ilością modeli pojazdów wojskowych, czy specjalną rakietą bojową SY-3. Swoim ogromem wrażenie robią również makiety, majestatycznie niszczone przez monstra. Bardzo dobrze przeprowadzono wszystkie ujęcia z efektami specjalnymi czy trikami filmowymi, osiągając maksimum realizmu.



   Dopatrzyłem się jednak i wad (że pojawia się syn Godzilli to już machnę ręką), największą z nich jest montaż. Początkowo nieco dziwnie przeprowadzony, sprawia wrażenie jakby kolejne ujęcia następowały zaraz po sobie, co sprawia wrażenie zaburzenia sensu.

   Całości dopełnia rewelacyjna muzyka Ifukube (Tak! wreszcie wrócił!), a wisienką na torcie jest finałowy pojedynek wszystkich potworów (prawie, bo kilka nie wzięło w nim udziału, służąc jedynie za przyzwoitki).

   Zdecydowanie polecam, to jeden z tych filmów serii Showa, które warto zobaczyć.



2 komentarze:

  1. co jedynie dowodzi że im więcej potworów tym lepiej (pomijam ostatni film G final wars) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak :) Niestety w Final Wars zabrakło trochę fabuły, pół filmu to był niepowstrzymany przemarsz Godzilli przez świat, co wyglądało ładnie, ale trochę nudnawo.

      Usuń