piątek, 6 marca 2015

King Kong (1976) reż. John Guillermin

   Ciężko mi oceniać ten film. To bezsprzecznie wspaniałe widowisko, niestety niepozbawione licznych mankamentów.

   Miłym akcentem jest zastosowanie przez twórców kostiumu (ha! oto przykład na wyższość Japończyków nad Amerykanami), który wyszedł nawet nienajgorzej. Co ciekawe początkowo skonstruowano wielką maszynę-potwora, która miała zagrać w filmie, ale z czasem zdecydowano się na kostium. Gigant mimo to na chwilę się pojawia, a prócz niego wykorzystywano jeszcze wielkie łapy do zbliżeń.

king kong 1976
king kong 1976
king kong 1976

   Budżet King Konga wyniósł 24 mln $, to aż o 13 mln więcej od Gwiezdnych wojen, które nakręcono rok później. I to tutaj widać: rzesze statystów, piękne zdjecia w rewelacyjnych sceneriach (jak nie dzika wyspa to WTC), a do tego efekty specjalne (jakie by nie były to jednak kosztowały).

king kong

   Sama historia niewiele się różni od oryginału z 1933 roku. Ot miła, odświeżona wersja, którą dobrze się ogląda. I nawet fajnie popatrzeć na młodego Jeffa Bridgesa, bo to on grał tu jedną z głównych ról, o czym już mało kto pamięta. A jaka z Jessiki Lange była szprycha, fiu, fiu :)

king kong jessica lange

   Swoją drogą, jak przy dziewczynie jesteśmy, raziło mnie w tym filmie, że małpiszon był na nią tak napalony. Fajny myk z wielkim gorylem zakochanym w blondynce, ale momentami zastanawiałem się, kiedy potwór zacznie się masturbować. No przesadzili.

   Starczy mojego bełkotu, bo nie ma o czym gadać, a trzeba oglądać :)

king kong 1976 plakat

czwartek, 5 marca 2015

Gorath (1962) reż. Ishiro Honda

   Matango było super, więc za dobrze bym miał gdybym trafił na kolejną perełkę. O nie, takim szczęściarzem to ja nie jestem :/

gorath 1962
Co ja paczę?
   Do Ziemi zbliża się mała, lecz pieruńsko ciężka gwiazda Gorath (z astronomicznego punktu widzenia ten film to jakiś bełkot, więc nawet nie będę wytykał wszystkiego). Narody świata jednoczą swe siły, by zapobiec zagładzie. W tym celu instalują na Antarktydzie silniki odrzutowe o napędzie atomowym, by przesunąć Ziemi z jej orbity, celem usunięcia się z drogi nadlatującej gwieździe. Tymczasem w kosmosie dzielni astronauci z bliska badają zagrożenie.

gorath 1962

gorath 1962

   Taaa... to jakiś pieprzony Armageddon, tyle że odarty z sensu, dramaturgii, efektów specjalnych i gry aktorskiej. Co pozostaje? Ano pozostaje oglądać to co opisałem powyżej, tyle że bez jakichkolwiek emocji. Na przemian fruwają po kosmosie i budują dopalacze w dupie Matki Ziemi.

gorath 1962

   Twórcy niesamowicie skutecznie uczynili fabułę nudną jak flaki z olejem, podczas gdy surowy pomysł choć kretyński miał w sobie jakiś potencjał. Jak na złość nie zabrakło im inwencji twórczej przy spieprzeniu tego przecież i tak już słabego próchna. Mamy więc żenujące akcje przezabawnych w swoim mniemaniu żołdaków, wątek miłosny odarty z uczuć i parę koszmarnych scenografii efektów specjalnych.

gorath 1962

   No właśnie jesli na chwilę zatrzymamy się przy tym ostatnim, to muszę powiedzieć, że makiety i modele przez większość czasu są naprawdę spoko jak na początek lat 60'. Niestety pojawia się parę zgrzytów z potworem - wielkim morsem na końcu. Jest on tak do dupy zrobiony (a przy okazji jego wątek jest z dupy, bo jakby upchnięty tylko po to, by pokazać jakiegoś potwora), że aż plomby z zębów wyskakują.

gorath walrus

   Co ciekawe akcja filmu rozgrywa się w przyszłości, bo w roku 198-którymś. Ludzkość lata już w kosmos i dysponuje przekozacką technologią. W sumie fajny myk, Toho prócz Goratha osadziło akcję swojego filmu w przyszłości chyba tylko w Zniszczyć wszystkie potwory, a był tam bodajże rok 1999.

gorath 1962

   Nie polecam, a wręcz odradzam. Rzekłem.

gorath poster

poniedziałek, 2 marca 2015

Atak ludzi grzybów (Matango) 1963 reż. Ishiro Honda

   Grupa młodych ludzi wybiera się na wycieczkę, przytrafia im się wypadek, odcięci od cywilizacji na jakimś zadupiu organizują się by zdobyć pożywienie i przeżyć. W tym momencie kończy się survival i zaczyna walka o przeżycie, bo nie są sami.

atak ludzi grzybów

   Brzmi znajomo? Pewnie że tak, to przecież schemat nie jednego współczesnego horroru. Tym bardziej chylę czoła przed Japończykami, bo już na początku lat 60 z powodzeniem udało im się zastosować taki szablon w swoim Matango.

kumi mizuno

   W końcu udało mi się go zobaczyć, bo musze wspomnieć, że to film dla mnie w pewien sposób rekordowy - podchodziłem do niego około dziesieciu razy i nigdy nie udało mi się dojść dalej niż do pierwszego kwadransa. Nie dlatego, że mi się nie podobał, czy coś, nie, nie. Przyczyny były rozmaite i nie związane z filmem. I tak przerywałem oglądanie, by podjąć je na nowo za kilka dni lub tygodni.

   W każdym razie wreszcie mi się udało!

atak ludzi grzybów

   Sam ogólny koncept jest dość naiwny i trąci już myszką, ale z perspetywy ponad półwiecza rozgrzeszam. Cóż to by był za film sci-fi w tamtych latach, jakby gdzieś nie przewinęło się promieniowanie radioaktywne. Także mamy grupę znajomych, którzy wybrali się na rejs jachtem, przez nieostrożność wpieprzyli się w sztorm i po wielu dniach dryfowanie na zmasakrowanej łajbie dotarli na tajemniczą wyspę. Cóż ciekawego znaleźli na wyspie? Ano, dużo dziwnych grzybów i wrak tajemniczego okrętu badawczego nieznanego pochodzenia.

matango

   Dużym plusem Matango jest nie tylko skupienie sie na fantastycznych dziwolągach będących motywem przewodnim filmu, ale i na sytuacji samych bohaterów. Ciągle się kłócą, nie mogą dojść do porozumienia, a tylko wspólnie są w stanie przeżyć. Podkradają sobie jedzenie, ba! nawet dają upust zdziczałym instynktom próbując zgwałcić będące z nimi kobiety. Jak dla mnie rewelacja, zamiast sielankowej wizji dream teamu walczącego z potworami, mamy tu bandę egoitów myślących tylko o sobie i nie potrafiących się zorganizować.

atak ludzi grzybów

   Kolejny plus za sam klimat, bo oto tajemnicza wyspa, zagadkowy wrak okrętu, dziwna formy życia, w ogóle jedna wielka niewiadoma, a wszystko to w oparach mgły. Scenografie i charkateryzacje może straciły już troche na świeżości, ale mimo wszystko oddziałują trochę na wyobraźnię.

kumi mizuno

   Film oceniam na piątkę (szczególnie za końcówkę), a nie jestem pewien, czy w latach 60' nie dałbym mu szóstki, bo to kawał dobrego kina sci-fi.