niedziela, 16 marca 2014

Terror Mechagodzilli (Mekagojira no gyakushu) 1975 reż. Ishiro Honda

   Alleluja! Chwalcie Pana! Stawiam wszystkim! :D Obejrzałem Terror Mechagodzilli i seria Showa wreszcie skończona.

OPIS:

Film ten jest kontynuacją Godzilla kontra Mechagodzilla. Kosmici powracają na Ziemię z nowym planem podboju. Tym razem pomaga im mściwy biolog, okrzyknięty przez świat nauki szarlatanem. Odkryty przez niego podwodny dinozaur - Tytanozaur, razem z Mechagodzillą mają zniszczyć świat. Na drodze do zwycięstwa staje im Godzilla i... Interpol.


A na wschodzie po staremu...

   Za bardzo nie ma co tutaj pisać. Naprawdę. Twórcy nie wprowadzili zasadniczo nic nowego. Makiety i modele są tej samej jakości co w poprzednich odsłonach (nie jest źle). Nie wykorzystano nagminnie ujęć ze starych filmów (tylko raz czy dwa jak wojsko było, ale dla niepoznaki pociemnili obraz). Kostiumy ładne, szczególnie Tytanozaur. Kosmici wypadli maksymalnie kiczowato w tych swoich wdziankach, ale już ich baza nie była chyba tak wytapetowana folią aluminiową jak ostatnio. Aaaa! nawet wątek miłosny się trafił, trochę dziwny, bo to miłość od pierwszego wejrzenia, ale jest to miłosny wątek dramatyczny (szykujcie chusteczki). Co do Godzilli to wciąż zachowuje się jak dziecko.


   Ostatni film serii Showa jest więc: typowy. Całość okraszono sporą dawką muzyki Ifukube, nawet nieźle dopasowanej do sytuacji trzeba przyznać. Fabuła również z sensem (parę wpadek było, ale litościwie przemilczę), a co więcej bohaterowie niektórzy zyskali ciekawe motywy, np. dr Mafune wchodzi we współpracę z kosmitami z żądzy zemsty. Nie jest to niestety film, który trzymałby mnie w napięciu, albo zainteresował. Po prostu przyjemnie się oglądało.


FINAŁOWY POJEDYNEK POTWORÓW, OSTATNIEGO FILMU SERII SHOWA!!!

   Brzmi nieźle, co? Tak z pierdolnięciem. Ano chciałbym, żeby tak było. Niestety rzeczywistość okazała się dużo bardziej szara. Potwory biją się nawet ładnie. Dziwić może, że w poprzednim filmie Godzilla potrzebował pomocy King Ceasara by pokonać Mechagodzillę, a tym razem to Mechagodzilla potrzebował pomocy Tytanozaura by pobić Godzillę, a i tak Mechagodzilla stał jak ta pipa w czasie walki tych dwóch potworów. No i co? Pookładały się po pyskach, poskakały, nawet trochę ognia się znalazło, ale dzięki pomocy - no tu będzie wreszcie odmiana - naukowców (nie genialnych!) i policji udało się przechylić szalę zwycięstwa na stronę Godzilli. Nawet nie zaznaczałem, że będę spojlerował, bo jest to oczywiste jak mój artretyzm. A szkoda, bo liczyłem na coś innego. Hmmm... przynajmniej wojsko tym razem nie wypadło na takie fajtłapy jak zawsze i nawet trochę dowalili potworom.


   Terror Mechagodzilli warto zobaczyć, choćby dlatego że jest to ostatni film z serii, a poza tym nie jest on wcale zły, jest taki jak wiele pozostałych.


7 komentarzy:

  1. Przyjemnie czyta się te teksty :) Powiedz jeszcze, w jakich wersjach oglądasz te filmy? Screeny, które wstawiasz są niezłej jakości :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Zaraz zacznę Heisei, tam to dopiero się rozkręcę :D

      A różnie, co wpadnie to oglądam. Ten film akurat obejrzałem w wersji z angielskim dubbingiem i polskimi napisami (które swoją drogą były chyba od wersji japońskiej, bo trochę nie stykały).

      Usuń
    2. Myślałem, że może masz jakieś relki w dobrej jakości z napisami ;)

      Usuń
  2. o kolejny fajny film z godzillą może nie genialny ale umówmy się nie jest to gatunek który by geniuszem porażał a to co miało być było czyli kolejna demolka tekturowych wieżowców ;) Toho przynajmniej dawało zarobić jej wytwórcom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, spoko :D Skończyliśmy już serię Showa i przechodzimy do Heisei w dobre lata 80' / 90', tam już nie będzie tak kiczowato ;)

      Usuń
  3. Doktorek sam przyznaje, że kieruje nim żądza zemsty, ale jeżeli faktycznie miałoby to być wystarczające, to dlaczego obcy dodatkowo przymuszali go i dodawali innych motywacji? I dlaczego był on wciąż w rozterce? Myślę jednak, że motyw "nie chcę, ale muszę", czyli szantażowanie życiem córki miało tu decydujące znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgodzę się, ale myślę że nie od początku, te rozterki zauważyłem później, początkowo był gniew na tych, którzy nim wzgardzili i go ośmieszyli.

    OdpowiedzUsuń