poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Pojedynek potworów (Furankenshutain no kaijû: Sanda tai Gaira) 1966 reż. Ishiro Honda

   Po Pojedynku potworów nie spodziewałem się wiele, traktując ten film jako kolejną nędzną wariacje na temat ogromnych humanoidów. A tu zaskoczenie :)

OPIS:

   Wielki potwór zatapia na morzu statek i pożera jego załogę. Zostaje on skojarzony z uciekłym niedawno z laboratorium stworzeniem zwanym gargantua. Ataki się powtarzają, lecz ślady potwora pojawiają się w odległych od siebie miejscach. Naukowcy zaczynają się domyślać, że potwory muszą być dwa.


Dobrego złe początki

   Początek jest nieco kiczowaty i zalatuje tanim kinem grozy, ale może dla tego już pierwsze sceny wzbudziły moje pozytywne odczucia. Bo czyż wielki małpolud (?) wyłaniający się z morza w czasie sztormu i podejmujący walkę z gigantyczną ośmiornicą nie jest czymś co od razu wzbudza zainteresowanie? Druga sprawa, że kostium tego humanoidalnego (dalej zwany Gairą) pokrytego zieloną sierścią robi negatywne wrażenie. A chwilę później ganianie wyratowanych przez siebie ludzi również nie wygląda najlepiej.


   Czyli co? Mamy kiepski, choć interesujący początek i cały film przed nami.

   Miłą odmianą w tym filmie jest obsada. Głównych bohaterów, dr Paula Stewarta gra Russ Tamblyn, a jego asystentkę Akemi Kumi Mizuno. Ich postacie są może nieco naiwne, ale przedstawione całkiem nieźle. Swoją drogą śliczna Mizuno okazała się całkiem niezłym kontrastem dla paskudnych pysków potworów i zdecydowanie miała przyciągnąć męską część widowni przed ekrany, bo w zasadzie tylko ona każdorazowo wybija się z tłumu dzięki swojej urodzie i kolorowych ubraniach. No... i może Stewart, ale to dlatego, że nie jest Azjatą. I choć raz jeszcze mamy duet naukowców, to tym razem wypada on przystępnie ze względu na swoich odtwórców.


Groźniej niż zwykle

   Klimat tego filmu jest inny niż zwykle. Przywykliśmy w japońskim kinie do tego, że potwory zabijają ludzi, ale zwykle tego nie widać, po prostu rozwalają miasto, a my wiemy, że wtedy giną mieszkańcy. Czasem trafi się grupa uciekinierów przydeptanych przez bestię, ale to wszystko. Pojedynek potworów zapewnia nam przejście na wyższy level, bo potwór Gaira zjada ludzi, co jest nawet pokazane. Wiem że teraz nikogo to już nie przestraszy, ale myślę że z pięćdziesiąt lat temu, film ten najbardziej chyba podchodził pod kryteria horroru, a przecież tak wtedy wiele z tych produkcji określano. Dodatkowo dwa wielkie humanoidy działają na wyobraźnię nieco mocniej, niż o bardziej abstrakcyjna przerośnięta jaszczurka (wybacz Godzillo).


   Akcja zasuwa do przodu całkiem żwawo, są zwroty akcji, nie ma jakichś specjalnych błędów logicznych. Ot, wszystko dobrze się układa. To ciekawe też, że potwory tak blisko ze sobą związane, są swoimi przeciwieństwami. Ludzkie zachowania Sandy nadają historii głębszego sensu, nie ograniczając filmu do kolejnego giant monster movies z fajerwerkami.


   Do koszmarnych kostiumów potworów można się szybko przyzwyczaić, po jakiejś pół godzinie nabierają nawet uroku. W ogóle technicznie to całkiem dobry film. W przeciwieństwie do wspomnianego wyżej Frankensteina kontra Baragona, tutaj wszelkie triki wyszły całkiem zgrabnie. Nie widać chamskich prześwitów przez obraz rzucany z reprojektora, a potwory zachowują proporcje w ujęciach z różnych perspektyw. Makiety i modele wyszły świetnie. Jest chyba kilka ujęć znanych nam z innych filmów (przejazd maserów), ale komponują się w tym filmie idealnie, tym bardziej że pojawiło się też sporo nowych.


   Scena walki wojska z potworami wyszła całkiem zachęcająco i raz jeszcze, jak prawie nigdy, armia dała sobie radę z zagrożeniem (Gaira zostałby już właściwie zgładzony, gdyby nie interwencja Sandy), a nie tylko ograniczyła się do nic nie znaczącego strzelania. Dziwił mnie trochę brak myśliwców, nie mam na to sensownego wytłumaczenia. A walka potworów? Trochę przydługa i w tych kostiumach niezbyt atrakcyjna, ale pozbawiona durnowatych, dziecięcych zachować (jak w Godzillach), więc oceniam na plus.


   Całości towarzyszy muzyka Ifukube. To dobre utwory, ale bez takiego "powera" jak w niektórych innych filmach.

   Pojedynek potworów jest całkiem porządnie zrobiony i warto go obejrzeć.


7 komentarzy:

  1. kolejny film poznany dzięki SAT 1 ;-) był chyba jeszcze jeden film z tą parą potworów jak się nie mylę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był jedynie "Frankenstein kontra Baragon", gdzie tytułowy Frankenstien trochę przypominał te Gargantuły (chociaż nie był tak owłosiony), ale to inna historia w gruncie rzeczy.

      Czasem się zastanawiam czy Niemcy jeszcze puszczają w swojej telewizji Godzille i inne potwory.

      Usuń
    2. ciężko powiedzieć mam w kablówce tylko PRO7 i RTL nadają tam rozmaite filmy ale tych akurat nie trzeba by pewnie na stronach ich sprawdzić

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. dziadeksmieszek22 kwietnia 2014 02:29

    Pewnie kiedyś sobie ten film zobaczę. Póki co w Godzilli siedzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    2. Koniecznie! Niejedną Godzillę bije na głowę ;)

      Usuń