środa, 18 czerwca 2014

Godzilla kontra Megaguirus (Gojira tai Megagirasu: Jî shômetsu sakusen) 2000 reż. Masaaki Tezuka

   Jak już się wziąłem za tą serię Millenium to lecimy z tym koksem i nie ociągamy się!

OPIS:

   Japończycy podejmują kolejną próbę zgładzenia Godzilli, tym razem przy użyciu miniaturowych czarnych dziur. Na skutek anomalii fizycznej po jednym z eksperymentów z prehistorycznych czasów przybywa wielka ważka, która składa jajo. Wykluwa się z niego młody osobnik, a wkrótce dochodzą kolejne. Potwory dążą do konfrontacji z Godzillą.


   Zaczyna się ciekawie, po dobrym początku można mieć nadzieję na dopracowany film z mrocznym klimatem. Pewnym zgrzytem jest to, że przeciwko Godzilli staje jedynie grupka komandosów uzbrojonych w rakietnice, zamiast ciężkiego sprzętu. Potem też nie lepiej się ich armia prezentuje.


Idzie ku dobremu

   Tym razem mamy mniej efektów komputerowych niż w Powrocie Godzilli, lecz ciągle jest ich sporo, a przy tym mocno trącą sztucznością. Sceny w których zastosowano jedynie tradycyjne metody w postaci kostiumu, makiet i efektów pirotechnicznych są całkiem dobre. Jak na dłoni widać, że bez wspomagaczy cyfrowych lepiej to wychodzi, bo one więcej szkód niż pożytku robią. Chociaż może w tym przypadku dziesięć lat temu tak bym nie narzekał (w przeciwieństwie do Powrotu Godzilli, gdzie spartolili po całości).


   Muzyka jest w porządku i nawet tworzy klimat, ale... ciągle daleko tu do genialnych utworów Ifukube.

   Jeśli chodzi o wątki ludzkie, to znów muszę pochwalić. Postać głównej bohaterki (Misato Tanaka) jest ciekawa, a jej motywacja dobrze nakreślona. Aktorka która się w nią wcieliła gra co prawda oszczędnie, ale może to i dobrze. Dobrze pasuje do surowości całego filmu. Nikogo chyba nie zdziwi, że znowu przewija nam się dziecięcy bohater, aczkolwiek nie infantylizuje on filmu, powiedzmy że jest ciekawym urozmaiceniem, w postaci wątku cywili zazębiającego się z wojskowymi. Za to "młody Einstein" (Shôsuke Tanihara) jest całkiem sympatyczną postacią, chociaż to już któryś chyba z kolei zgarnięty z ulicy koleś, który swoim intelektem przyćmiewa sztab naukowców. Czyżby jakieś ukryte przesłanie? Że niby w Japonii nawet zamiatacz może z dnia an dzień zrobić wielką karierę. Sam nie wiem.


Niby to co zwykle, ale jakoś inaczej

   Fabuła osadzona na znanych schematach (naukowcy, superbronie, grupa specjalna, niespodziewane przybycie drugiego potwora) dzięki surowszemu i mroczniejszemu klimatowi nabiera na atrakcyjności. Specjalna broń przygotowana przez wojskowych jest tym razem dość oryginalna i ciekawa, z zainteresowaniem śledziłem przygotowania jej do użycia. Fragment z małymi owadami jest na tyle niezły, że nadawałby się nawet na horror, co prawda klasy B, ale jednak. W ogóle całość ogląda się nieźle, chociaż nie porywa.


   Do potężnego arsenału broni z serii Heisei tutaj daleko, szkoda bo bardzo to lubiłem, ale może i lepiej, że sobie odpuścili, skoro te ataki nigdy nie miały szans na powodzenie, a zawsze były jedynie po to by nacieszyć oczy widzów widowiskową rozwałką. A jeśli przy tym jesteśmy to chciałbym zwrócić uwagę na samolot bojowy Gryffon, ciekawa koncepcja, w stylu futurystycznym... lat 80'. A mundury grupy specjalnej? Jakby z jakiegoś serwisu sprzątającego byli.


   Trochę irytuje nieporadność i głupota wojskowych. Gdy znajdują pod wodą jaja, nie niszczą ich. Czyżby nie posiadali bomb głębinowych? A gdy widzą rój robali na budynku to zamiast wzywać ciężką artylerię, to walą z karabinów maszynowych. Niby drobiazgi, ale kolą w oczy.


   Potwory prezentują się całkiem zachęcająco. Do nowego wizerunku Godzilli powoli przywykam. Małe ważki budziły jedynie moją niechęć ze względu na swój komputerowo sztuczny wygląda, ale już dorosły osobnik wyszedł rewelacyjnie.


   Nie wiem czy określenie błędy w filmie jest właściwe, bo nigdy do końca nie wyjaśniono zasad panujących w uniwersum Godzilli, ale zastanawia mnie jak to jest, że skoro Godzilla jest tak mocno napromieniowany, to ludzie przy bliskim kontakcie z nim (pani major odbywa nawet przejażdżkę na grzbiecie) nie umierają.


Finałowa wisienka na torcie

   Finałowa walka jest całkiem w pytkę, widowiskowa, pomysłowa, pełna dramatyzmu. Naprawdę dobrze to zrealizowali. Zresztą wcześniejszy bój Godzilli z małymi ważkami też niczego sobie, chociaż... zbyt komputerowy. Niemniej zamysł artystyczny przepiękny. I dochodzi pewien element, którego początkowo się bałem, lecz da się przełknąć. Otóż Godzilla stał się bardziej zwinny, biega, skacze, robi uniki. Część tych akcji wygląda ciekawie, inne mniej, ale jest to jakaś odmiana.


   Na koniec wspomnę o trochę nietypowych zdjęciach, momentami odnosiłem wrażenie jakby obraz mi się ciął, innym razem ledwo za nim nadążałem. Nie twierdzę że jest to złe, ale troszkę niegotowy na taki manewr byłem. W każdym razie dodaje to dynamiki.


   Film zdecydowanie warto zobaczyć.



5 komentarzy:

  1. ale ten film przynajmniej wyjaśnił nam fakt że godzilla jest niezniszczalny skoro nawet czarne dziury się go nie imają ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to wiedzą tylko Ci, którzy oglądali napisy do końca :D

      Usuń
    2. co dowodzi że nie tylko na filmach marvela warto poczekać do samego końca ;-D

      Usuń
  2. Z jednej strony to mimo wszystko jeden ze słabszych filmów z serii, a jednak pamiętam swój żal o to, że nie pociągnięto jego fabuły dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorosły Megaguirus to naprawdę fajowy potwór, taka podrasowana Battra. To i nawet ten nowy wygląd Godzilli do niego pasował.

      Usuń