czwartek, 31 lipca 2014

Godzilla: S.O.S. dla Tokio (Gojira tai Mosura tai Mekagojira: Tôkyô S.O.S.) 2003 reż. Masaaki Tezuka

   Niezła ze mnie pierdoła, półtora tygodnia temu obejrzałem Godzilla: Tokyo S.O.S. i zapomniałem zrecenzować. Heh, zobaczymy czy uda mi się odtworzyć wrażenia z tego filmu korzystając z samych notatek.

A nie, kit. Notatki zgubiłem. Dobra, walimy pamięciówkę ;P

OPIS:

   Po ostatniej walce z Godzilla bojowy robot Kiryu zostaje naprawiony. jednocześnie pojawiają się kosmoski, wróżki-kapłanki wielkiej ćmy Mothry domagające się oddania morzu szkieletu pierwszego Godzilli, który wykorzystano do stworzenia Kiryu. Rząd ignoruje to żądanie.Wkrótce Godzilla pojawia się ponownie.


   Przyznać muszę, że ten cały Kiryu, którego dawniej się czepiałem nie jest taki zły. I kiedy już go polubiłem i chciałbym się cieszyć filmem, pojawia się Mothra i cholerne kosmoski xD W ogóle co za absurd, każą ludziom oddać szkielet pierwszego Godzilli morzu i za to obiecują, że Mothra teraz będzie bronic ludzkości, a przecież wszyscy wiedzą jak niewiele jest wart ten futrzak (ba, zaspojleruję: nawet w tym filmie pokazuje ile warte są jej przechwałki).


   Wątki ludzkie ssą, chociaż zawsze mogłoby być gorzej. Ktoś tam kogoś kocha, inny ma problemy z dzieciństwa, a jeszcze inny jest bucem, no bywa. Fabuła zasadniczo trzyma się kupy, ale porywająca nie jest. Najmocniejszym punktem całości są zdjęcia, jeju! Michał anioł, by tak pięknych obrazów nie namalował, wierzcie mi. Spece od efektów specjalnych też się postarali, mamy całkiem niezłą rozwałkę, kostiumy potworów, efekty pirotechniczne, makiety, no rewelacja! Nawet już komputerowych bajerów mniej, albo lepiej zrobione, tak że prawie w ogóle w oczy nie kole.


   Problem w tym, że rozwleczone walki pomimo walorów estetycznych zaczynają w końcu nudzić. Niby jest dramatyzm, niby jest totalny łomot, ale jednak ja zacząłem w końcu ziewać. Heh, wina Mothry.


   Pomimo licznych mankamentów Godzilla: S.O.S. dla Tokio warto zobaczyć, bo to kawał naprawdę dobrego kina sci-fi.


2 komentarze:

  1. Z tym Michałem Aniołem to trochę przesadziłeś ;)
    No i strasznie po łebkach opisałeś. Czekam na wersję rozszerzoną :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jakiś artysta pomniejszego kalibru xD

      Przez to, że notatki zgubiłem i długo po seansie pisałem. Kiedyś powtórzę ten film, bo całkiem, całkiem był.

      Usuń