Zaczyna się zachęcająco mocnym wejściem, pokazane są wycinki z walki potworów, a w tle słyszymy genialny utwór Akiry Ifukube. I cóż zrobić z tak pięknie rozpoczętym filmem? Oglądać dalej.
Zaraz potem widzimy zlot ufologów próbujących nawiązać kontakt z kosmitami. Statków kosmicznych z najeźdźcami tym razem nie zobaczymy, ale pojawią się oni jeszcze wielokrotnie z lepszym, bądź (częściej) gorszym skutkiem. Nie wybiegajmy jednak za bardzo w przyszłość.
Pomysł tym razem był nawet ciekawy, mało tego zaryzykuję stwierdzenie, że nie jeden współczesny twórca science fiction nie powstydziłby się takich pomysłów. Na Japonię spada deszcz meteorytów, wśród których przybywa również trójgłowy potwór Ghidora. Jednocześnie budzą się ze snu Rodan i Godzilla, których konfrontacja staje się nieunikniona. Mothra w tym czasie stoi na uboczu nie chcąc włączać się w bieg wypadków. Smaczku sprawie dodaje pojawienie się prorokini - Jowiszanki - która ostrzega ludzkość przed zbliżającą się katastrofą. Żeby było ciekawiej okazuje się, że to zaginiona księżniczka, która rzekomo zginęła w katastrofie lotniczej. Pomysł na przejęcie ciała ziemskiej kobiety przez istotę z Jowisza jest całkiem niezły.
Zejdźmy jednak na ziemię. Gra aktorska jest jak zawsze nikczemna, ale do tego już chyba wszyscy się przyzwyczaili. Kreacje aktorów przyprawiają o zawrót głowy, jak nie farbowani Murzyni to Azjaci w strojach a'la Zygmunt III Waza. Poziom filmu mogły podnieść potwory i po świetnym początku miałem nawet na to nadzieję. Zapowiadało się dobrze, a wyszło jak zawsze.
Rodan ma całkiem efektowne wejście i prezentuje się zachęcająco. Aż do momentu spotkania z Godzillą :D Pojawienie się jaszczura miało chyba w zamyśle reżysera wzbudzać grozę i prawie się to udało. Godzilla wyłania się nocą z morza i niszczy statek, po czym rusza na ląd. Świetna muzyka, rewelacyjne makiety i dobre oświetlenie tworzą klimat. Całość jednak wychodzi marnie przez samego potwora. Kostium prezentuje się jeszcze żałośniej niż poprzednio, do tego jego śmieszne ruchy są rozbrajające, psując tym samym genialnie zapoczątkowany nastój grozy.
Jeśli już jesteśmy przy makietach, to zdjęcia są zrobione z głową. Część zrealizowano w plenerach, a tak gdzie było to niemożliwe zastosowano makiety. Za dużo wojska nie ma, może dlatego nie wystąpiły tu plastikowe żołnierzyki. Pod tym względem jest naprawdę nieźle i nie ma się do czego przyczepić.
Antyatomowe przesłanie, którego symbolem miał być Godzilla jeszcze raz zamknięto w szopie z narzędziami. Wojskowi po raz kolejny rzucają absurdalny pomysł użycia broni atomowej do zniszczenia potworów. Potworów powstałych, przypomnijmy, z powodu użycia broni atomowej.
Współpraca ziemskich potworów w walce z kosmicznym intruzem wydaje się całkiem ciekawa. Jednak w wykonaniu Mothry nakłaniającej Godzillę i Rodana do wspólnego działania wychodzi to komicznie, a wręcz szkodliwie. Do tej pory bezmyślne, brutalne i wiedzione instynktem bestie, odkrywają przed nami swoje prawdziwe oblicze: rozgadanych, obrażalskich i niezdecydowanych bab.
Dobrze chociaż że ilość scen z potworami jest wyważona, pojawiają się co jakiś czas, lecz nie trwają zbyt długo, nie pozwalając tym samym się znudzić. Cała ta harmonia znów zostaje zburzona przez finałowa walkę, która jest po prostu głupia i bardziej przypomina mordobicie przedszkolaków w piaskownicy, niż pojedynek gigantów.
Na kosmoski i Mothrę nie mam już nawet siły narzekać, powiem tylko że na czas śpiewania przywołującego larwę wyszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. Kiedy wróciłem nadal śpiewały...
Ostatnia sprawa to nie wyjaśniony wątek Ghidory. Pozostaje nam się domyślać co się stało. W kosmos nie uciekł chyba, bo był za słaby. Gdzie odleciał, lecz nie wiadomo gdzie, czyli zagrożenie pozostało. Mimo to film kończy się ewidentnym happy endem.
Zdaje się, że w "The Mysterians" z 1957 roku także pojawiają się przybysze z kosmosu, a zatem wcześniej. Kontynuacja "Battle in Outer Space" jest z 1959, zatem również wcześniej. Jakby dobrze pogrzebać, pewno jeszcze coś by się znalazło.
OdpowiedzUsuńTak, mój błąd, dzięki za uwagę, już zmieniam ;) Prócz powyższych jeszcze w "Gorath" i "Dogora" potwory pochodziły z kosmosu.
Usuń