Nadzieja matką głupich...
Film jest nielogiczny i najeżony błędami. Największym jest to, że nie zachowano proporcji potworów, raz wydają się naprawdę ogromne (w porównaniu do wieżowców czy mostów), a zaraz potem są niewielkich rozmiarów. Roboty to też jakaś pomyłka. Niby technologia przyszłości, a w pierwszej generacji maszyn nie mieli ochrony przed promieniowaniem, bzdura. Kolejna rzecz: czemu piloci siedzą w robotach? Mogliby je zdalnie sterować z bazy... Ja rozumiem, że to zainspirowane anime i mechami, ale mogli chociaż jakoś to uzasadnić.
Zaskakujące, że konwencjonalne środki bojowe (samoloty lub rakiety zdalnie sterowane) nie wspierają robotów w walce. Dziwne też że na samym początku widzimy jak myśliwce podlatują do samego potwora, dając się tym samym zniszczyć, jakby nie mogły z daleka odpalić pocisków i krążyć w bezpiecznej odległości. Żenada.
A scena z odpaleniem bomby atomowej pod wodą? Eksplozja nie uczyniła żadnej krzywdy robotowi, ani potworom (jednemu żywemu, drugiemu martwemu). To jak to? Bomba atomowa nie jest w stanie ich zniszczyć, ale nawalanie się kułakami po ryjach już owszem? Bzdura.
A jak wypadła gra aktorska? Było źle, ale jak na ten gatunek filmowy wystarczająco, tylko co z tego? Szkoda słów.
Efekty specjalne... Taaa... To rzekomo najmocniejszy punkt filmu. Jak dla mnie kolejna lipa. Wszystko działo się zbyt szybko, nie było nawet jak nacieszyć wzroku walką. To nie pojedynek z Godzilli Heisei, gdzie rozkoszować się można każdym gestem i ciosem, tutaj mamy tylko durną nawalankę okraszoną mnóstwem fajerwerków. Dodatkowo większość scen walk rozgrywa się w nocy lub pod wodą, dla mnie potwory wyglądałyby groźniej w świetle dnia, zresztą więcej by było widać. Efekty komputerowe rażą sztucznością po oczach, nie mówię, że widać piksele, ale jest sztucznie i to się czuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz