poniedziałek, 3 marca 2014

Godzilla kontra Mechagodzilla (Gojira tai Mekagojira) 1974 reż. Jun Fukuda

   Godzilla kontra Mechagodzilla to film wnoszący nieco świeżości do tej serii, chociaż pod sam koniec.

OPIS:

   Godzilla uderza na Japonię, po drodze staczając pojedynek z Anguirusem. Tymczasem naukowiec i jego znajomi wpadają na trop tajemniczej sprawy.


Parę nowych chwytów.

   Pozytywnie zaskoczyło mnie tu parę rzeczy. Pomysł na dwóch Godzilli naprawdę świetny, gdybym nie wiedział od początku co jest grane, pewno piszczałbym z zachwytu. Kosmici w roli przeciwników są strasznie oklepanym schematem, ale już wykorzystanie przez nich wielkiego robota, choć nie pionierskie (Mysteriansto całkiem ciekawa odmiana od potworów z obcych planet. Za to King Seasar według mnie był strzałem w dziesiątkę, po pierwsze ze względu na swoje ziemskie, legendarne pochodzenie, a po drugie dlatego, że nie okazał się być gado- ani owadopodobnym.



Na tropie kosmitów.

   Jeśli chodzi o wątek ludzi, to raz jeszcze mamy genialnego naukowca w roli głównej i młodych pomocników. Jakby nie było radzą sobie całkiem nieźle, nie irytują i z zainteresowaniem można śledzić ich postępy. Ich śledztwo prowadzące do zdemaskowania kosmitów jest momentami nieco naiwne, ale da się to przełknąć.


Za kulisami.

   Od strony technicznej film nie jest porywający. Efekty specjalne, makiety i kostiumy na przyzwoitym poziomie, bez jakiś większych niedoróbek. Nie zobaczymy jednak niczego czego byśmy już nie widzieli. Finałowa walka potworów jest całkiem niezła, ale mnie szczerze powiedziawszy trochę znudziła. Gdybym zaczął moją przygodę z Godzillą od tego filmu to z pewnością byłbym zachwycony, a tak stał się on kolejną pozycją do odhaczenia. A! I jeszcze jedna rzecz zasługuje na uwagę. Stroje kosmitów i wystrój ich bazy budzą już rozbawienie, panowie od scenografii trochę przegięli z folią aluminiową :D


   Muszę przyznać, że Godzilla kontra Mechagodzilla to jeden z lepszych filmów w serii i zdecydowanie warto go zobaczyć.



13 komentarzy:

  1. ten właśnie film oglądałem na dużym ekranie w szkolnym kinie(mieliśmy w szkole sale kinową na jakieś 200osób i co piątek czasem sobote leciały filmy przeważnie z demoludów i edukacyjne w stylu walki o ogień) jakoś w 3 klasie co to było za przeżycie wtedy dla 11latka ;) wow wow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi nie dane było, ale liczę, że może kiedyś w przyszłości jeszcze by się udało. Zawsze to inaczej w kinie zobaczyć (chociaż nie cierpię chodzić do kina!).

      Usuń
    2. zobaczymy co amerykanie w tej nowej pokażą trailery i plakat wygląda nieźle ale to potrafi czasem zmylić poczekamy do maja o ile wcześniej oczywiście ruskom nie odbije i nie złożą tej naszej "bezpiecznej" europie niezapowiedzianej wizyty ;)

      Usuń
    3. Wczoraj "Strefę X" Edwardsa zobaczyłem. Jak na film za 800 tys. kawał dobrego kina. "Godzilla" będzie miał pewnie w cholerę większy budżet, więc znowu zapaliła mi się iskierka nadziei.

      A nawet jeśli? To kin chyba nam nie pozamykają :D

      Usuń
    4. zawsze pozostanie nam jeszcze niezawodna wytwórnia azylum no chłopaki chyba się nie oprą by nie nakręcić własnej wersji za garść dolarów ;D muszą mieć tam wybitnych prawników bo tylko tak można wytłumaczyć że ich jeszcze nie zamknęli ;))

      Usuń
    5. ...i równie wybitne poczucie humoru xD

      Usuń
  2. O Godzilli się nie wypowiem, nie widziałem żadnego filmu, może kiedyś :) Ale co do strefy X masz rację, film jest świetny i to nie tylko oglądając go przez pryzmat budżetu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. "Strefa X" podobała mi się o wiele bardziej, niż choćby "Pacific Rim" czy "World War Z". Jestem naprawdę zaskoczony panem Edwardsem :)

      Usuń
  3. Można powiedzieć, że film kondensuje 20 lat historii serii, niemal wszystkie jej najlepsze elementy. Godny polecenia, choć głównie w perspektywie serii. Przy okazji przygotowywania materiału do "Godzilla kontra Megalon" zajrzałem jeszcze na chwilę do dość nielubianego przeze mnie "Godzilla kontratakuje" i stęskniłem się za tamtym klimatem. Jego namiastkę w nowej oprawie dostałem tutaj. Dziwne, że potrafili z taką niechlujnością zagrzebać markę w jakichś szmirach, by potem nagle postarać się tam bardzo. Ciekawe jak wiele osób nie doceniło tego filmu zrażając się przez kilka poprzednich.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż się nie chce wierzyć, że to ciągle ten sam Honda :D

    Dla mnie trochę te walki przydługie, chociaż w tym przypadku całkiem nieźle wyszła (z małymi zgrzytami).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego nie chce Ci się wierzyć, bo to Fukuda. Honda wyreżyserował kontynuację ;)

      Usuń
    2. No przecież :D Popieprzyło mi się.

      Usuń