czwartek, 18 września 2014

Rebirth of Mothra (1996) reż. Okihiro Yoneda

   W końcu musiała przyjść kolej na Rebirth of Mothra. Spodziewałem się po tym filmie naprawdę dużo, bo choć Godzilla umarł, to myślałem, że będzie to jakieś naturalne przedłużenie serii Heisei, z kiczowatą ćmą, ale jednak. Oj zawiodłem się, zawiodłem.

OPIS:

   Wielka korporacja wyrąbuje las na dalekiej wyspie, przypadkiem natrafiają na prehistoryczny artefakt i uwalniają złe moce. Wkrótce pojawia się olbrzymi potwór Desghidorah, który zamierza zniszczyć świat. Powstrzymać go może tylko Mothra.



   Z początku uderza ekologiczny bełkot, no trudno, po tylu filmach z Godzillą można się było do tego przyzwyczaić. Jednak drugi cios następuje równie szybko, już na początku uświadamiamy sobie, że głównymi bohaterami filmu będą (o zgrozo) dzieci, a wszyscy wiemy jak to się z reguły kończy. I kiedy już leżę i pokwikuję z bólu staje się coś niesamowitego, twórcy decydują się kopać leżącego!


   Czego tu kurde nie ma... że kosmoski to ok, bo gdzie Mothra tam i one, ale do tego dochodzi mikro-mothra na której latają i zła kosmoska ze swoim malutkim fruwającym smokiem którego ujeżdża. Efekty po taniości jak z Power Rangers (aczkolwiek niektóre myki z użyciem komputera na całkiem przyzwoitym poziomie jak na 96').


   Całość okraszona dziecinnym humorem, tanimi, slapstickowymi chwytami i kicz. Ok, ok, załapałem już, że to film dla dzieci, ale nawet najmłodszym nie wypada takiego gówna wciskać. Ja jako dziecko wychowałem się na Godzilli i patrzcie co ze mnie wyrosło. A... nie... może to nie najlepszy przykład. W każdym razie filmy z wielkimi potworami rozwijają wyobraźnię.


   No w każdym razie skoro to film dla dzieci, to niech już losy świata będą w ich rękach - tanie zagranie pod publiczkę, bo chyba każdy mały chłopiec wolałby zobaczyć wielką armię walczącą z gigantycznym potworem, zamiast swojego rówieśnika z magicznym medalionem.

   A skoro film dla dzieci to nikt tu nie umiera (jak ja nienawidzę tego chwytu), zawsze wywija się w ostatniej chwili, albo co gorsza... przeciwnik mając ofiarę na widelcu wycofuje się. Tak! Po prostu wycofuje się mając wygraną w kieszeni.


   Dobra, pieprzyć to, czas na coś dla osłody. Mothra wygląda gorzej niż zwykle (jak prawdziwy pluszak), więc nie będę marnował czasu, by się nad nią pochylać, ale już Desghidorah... ho, ho! To dopiero potwór! Kostium jest świetnie zaprojektowany i dopracowany. Ma w sobie to coś, drapieżność i potęgę. To monstrum na miarę najlepszych: Biollante, Destruktora no i oczywiście samego King Ghidoraha. Szkoda tylko, że scenarzyści nie mieli na niego pomysłu, bo poza robieniem demolki na około... a to o tym zaraz.


   Makiety i efekty pirotechniczne na mistrzowskim poziomie serii Heisei, no ale wiadomo sam Kawakita przy tym pracował. Przy okazji naprawdę szkoda, że zabrakło wojskowych pojazdów, bo mielibyśmy prawdziwe cacko, przynajmniej w niektórych scenach. No ale zamiast tego jest dziecinada...


   Bitwa potworów zrobiona rewelacyjnie, raz jeszcze to powtórzę: na mistrzowskim poziomie serii Heisei! tylko co z tego, skoro zabrakło scenariusza :/ Ano właśnie, jest widowiskowo, ale brakuje dramatyzmu, emocji, jakichś zwrotów akcji urozmaicających potyczkę. Bo chociaż walka trwa długo, to jakoś nie wzbudza napięcia, ot nawalają się, super, fajno, i tyle.


   Przerywnikami są tu żenujące wątki dzieci, ich rodziców, eko-bełkot lub przekomarzanki kosmosek. Tak się kurwa nie robi!!! Chyba nie muszę dodawać, że... albo co tam, wyrzygam: wątki dzieci nudne i zupełnie nie przemyślane, aktorstwo żadne, postacie bez polotu (na statystów w sam raz, ale nie na pierwszoplanowych!), długa walka pozbawiona walorów urozmaicających, a przeładowana bzdetami popada w dłużyzny. No, kino równie ambitne co Stuart Malutki. I fajno, takie filmy też są potrzebne, ale od tego są Power Rangers, a nie filmy z potencjałem na miarę Godzilli.


   No dobra, trochę ze mnie zeszło... To jeszcze jako ciekawostka: pojawia się tu oczywiście larwa Mothry, ale po latach wreszcie trochę zmodyfikowana - na końcu ogona ma kolec, niby nic, a cieszy. A! Dochodzi też nowa umiejętność - zdolność maskowania w krytycznych momentach.

   No, i jakoś poszło. Ja jestem rozgoryczony, ale może ktoś z Was drodzy czytelnicy też oglądał już Rebirth of Mothra i ma inne zdanie na temat tego filmu?

5 komentarzy:

  1. o muszę sprawdzić czy jest na YT i sobie obejrzeć bo to mi umkło dzieciaki mi nie przeszkadzają (korzyść jaką odnosisz obejrzawszy wszystkie gamery ;-D ) a ćma też do przełknięcia poza tym jestem uodporniony oglądaniem serii ultraman a nawet prób obejrzenia kamen rider :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz lepiej niż ja, ale nawet jakbyś nie był uodporniony to i tak dla Desghidory i efektów warto ;)

      Usuń
    2. niestety YT nie ma tego na składzie poza recenzjami i trailerami :/ to swoją drogą ciekawe że stare amerykańskie mają mają nawet północno koreański film z wielkim potworem a tego i poprzedniego brak

      Usuń
    3. A od ojca brałem, a skąd on wytrzasnął nie wiem. Są jakieś dziwne programy do filmów :o

      Usuń
  2. Rebirth of the mothra jest tak nudnym i nijakim filmem! , niezbyt dobrze się na nim bawiłem,o niebo lepsza jest seria heisei u godzilli

    OdpowiedzUsuń