OPIS:
Po kilku latach spędzonych w magmie we wnętrzu wulkanu, Godzilla powraca. Na drodze staje mu zupełnie nowy przeciwnik – powstały z połączenia jego komórek z roślinnymi, potwór Biollante. Po pokonaniu go Godzilla rusza niszczyć Japonię. Ludzie przygotowują do użycia antynuklearną bakterię mogącą go zabić, a tymczasem Biollante odradza się w kolejnej, dużo groźniejszej formie.
Prawdziwa rakieta z dopalaczem
Godzilla kontra Biollante to kontynuacja poprzedniego filmu. Akcja zaczyna się jeszcze w roku 84'/85' zaraz po tym jak potwór znika w wulkanie. Japończycy oczyszczają teren i zbierają przy okazji resztki Godzilli, a co za tym idzie cenne jego komórki. Do gry włączają się agencji obcych państw, które również potrzebują materiału do badań. I właśnie dzięki temu, mamy w tej odsłonie również trochę z kina akcji: agenci amerykańscy, saradyjscy (fikcyjne państwo) i japońskie służby co i rusz urządzają strzelaniny i pościgi, które trzeba przyznać zrealizowano całkiem nieźle.
Wreszcie doczekaliśmy się też wyrazistych postaci. Jest zabawny i ironiczny porucznik Gondo (Tôru Minegishi), młody i zdolny major Kuroki (Masanobu Takashima), przeżywający dylematy moralne doktor Shiragami (Kôji Takahashi) czy w końcu debiut uzdolnionej parapsychicznie Miki Saegusa (Megumi Odaka), która towarzyszyć nam będzie przez resztę tej serii. I są to naprawdę nieźli aktorzy, odgrywający całkiem ciekawe postacie. Nowa seria, nowa jakość :)
Chociaż potwora widzimy już wcześniej w retrospekcjach, parapsychicznych wizualizacjach, albo zdjęciach z wulkanu, to na właściwe pojawienie się bestii przychodzi nam poczekać jakieś pół godziny. Ale kiedy już Godzilla się pojawia to mamy chyba najlepsze jego wejście wszechczasów.
Dymy, wybuchy i lasery
Nowy kostium prezentuje się genialnie, a choreografia potwora jest rewelacyjna, to mistrzostwo świata - zasługa Kenpachiro Satsumy. Biollante prezentuje się równie ciekawie i oryginalnie, to wreszcie całkiem nowy potwór, a nie kolejna wariacja na temat starych wzorów (chociaż powstał z komórek Godzilli). Widać że twórcy bardzo przyłożyli się do najdrobniejszych szczegółów. W przypadku wojska wielu ujęciach wykorzystano prawdziwe wozy bojowe, a tam gdzie pojawiają się modele i makiety jest to nieporównywalnie większa różnica niż przy serii Showa.

Całości dopełnia muzyka, tym razem obok Akiry Ifukube popis dał Kôichi Sugiyama i... trzeba przyznać dorównał mistrzowi. Prócz typowych dla Godzilli marszy mamy też lżejsze ścieżki dźwiękowe, czy to w scenach pościgów, czy tez ewakuacji ludności.
Naprawdę ciekawa fabuła, pomijając oklepany wątek naukowców, to mamy tu sporo akcji i zgrabnie zazębiające się wątki. Co ciekawe to nie film typu: "w ostatniej chwili rozbroił bombę", o nie, bohaterom nie wszystko się tutaj udaje.
Sceny walk nie nudzą, wręcz przeciwnie. Zarówno starcia Godzilli z wojskiem jak i z (obiema formami) Biollante zrobiły na mnie jak najlepsze wrażenie i zostawiły spory niedosyt.
Godzilla i Biollante to zdecydowanie jeden z lepszych filmów tej serii i najlepszych w ogóle.